Nowe teksty na stronie:      

.................................................. .................................................. .................................................. 

....................................................................................................................................................... 

                                   

         

                                             AUDIO - „ NIEBIESKI KRĄŻEK (PIEŚNI CHRZEŚCIJAŃSKIE)  

                                                                     http://sostenes.cba.pl

 

........................................................................................................................................................ 

 

Spis tekstów na bieżącej stronie:

 

  • DOBRA I ZŁA NOWINA ........................................... 14 stycznia 2014
  • HISTORIA PRAWDZIWA ................................................... 4 luty 2014
  • ELIASZ ......................................................................10 marca 2014

Kolejne teksty:

 

 

DOBRA I ZŁA NOWINA

(14 stycznia 2014)

 

Ludzie jednej wiary, jednego Ducha, … ale żyjący w dwóch różnych światach.

 

Chrystus Pan wyraźnie dał do zrozumienia, że gdyby królestwo ciemności było rozdwojone samo w sobie, to nie ostałoby się. Dlatego oczywistym wydaje się fakt, że Królestwo Światłości także powinno opierać się na duchowej jedności. Chrześcijanie, oswojeni z tą tezą, bez głębszego zastanowienia przyjmują jej prawdziwość, wyrażając swoją jedność w duchu i w wierze z apostołami Baranka. Rozumiane jest to jako teologiczny pewnik. Jednak wsłuchajmy się uważnie, co sami apostołowie o tym mówili. Jak oni sami tę prawdę postrzegali?

Apostoł Paweł wskazuje zasadniczo dwie grupy ludzi w Ciele Chrystusowym. Ten rozdział (podział duchowy w Kościele Chrystusa) bardzo dobrze opisany jest w liście do Efezjan (Ef.3,14-21;4,1-24). Na początku Paweł bardzo obrazowo i jasno opisuje cel działalności apostołów, proroków, ewangelistów, nauczycieli i pasterzy Baranka, czyli ludzi, którzy dostąpili godności noszenia miana uczniów Chrystusa. Słowo Boże wydaje się wyraźnie rozdzielać zwykłych wyznawców Pana Jezusa Chrystusa od Jego prawdziwych uczniów. Chrystus będąc na ziemi i nauczając przedstawił warunki i cenę prawdziwego uczniostwa swoich wyznawców. Dla przeciętnych ludzi te wymagania Chrystusa były nie realne do osiągnięcia. Zatem nie każdy chrześcijanin jest uczniem Chrystusa w takim sensie, w jakim byli apostołowie Baranka. Tę prawdę wydaje się tutaj potwierdzać apostoł Paweł. Opisuje on stan duchowy, miejsce dojrzałości duchowej, do której chce doprowadzić zwykłych wierzących, wszystkich wyznawców Pana. W domyśle tej wypowiedzi wyraźnie można dostrzec, że sami apostołowie już osiągnęli to miejsce duchowej łaski i znają drogę, która do niej prowadzi. W przeciwnym razie nie byliby w stanie doprowadzić tam Oblubienicy Baranka.

Otóż Bóg Ojciec przez swojego Ducha zrodził nas jako nowych ludzi. To doniosłe wydarzenie dokonało się wewnątrz człowieka. Ten akt wyszedł z głębin Bożych (wymiar duchowy) i dotknął się najpierw ducha człowieka. Dlatego celem pracy Boga i jego sług apostołów jest:

 

- utwierdzenie wierzących w wewnętrznym nowym człowieku;

- sprawienie, aby Chrystus zamieszkał w sercach wierzących;

- wkorzenienie i ugruntowanie wierzących w miłości Chrystusowej;

- poznanie i zrozumienie przez chrześcijan miłości Chrystusowej;

- całkowite wypełnienie każdego wierzącego Bogiem.

 

Nie trzeba z osobna tłumaczyć powyższych prawd duchowych, gdyż one same siebie najlepiej tłumaczą. Te elementy powyższego opisu nie są sumą wypadkową wydarzeń, które muszą zajść jedno po drugim w sercach ludzi, ale na różne sposoby opisują jedno i to samo wydarzenie w duszy człowieka. Nie jest ono wynikiem wysiłków ludzkiego „ja”, czyli człowieka, ale dokonuje się ono przez Ducha Świętego i Jego mocą; dokonuje się przez wiarę, która jest darem łaski Bożej zrodzonym poprzez ustawiczne trwanie w społeczności z Chrystusem Jezusem, Panem naszym; ta wiara na pewno nie jest współczesną pewnością i przekonaniem ludzkiego rozumu. To doniosłe wydarzenie przewyższa wszelkie poznanie. To doznanie pełni Boga, pełni Chrystusa i Jego wspaniałej miłości w głębinach swojego jestestwa (serca) przewyższa wszystko inne. Dlatego Paweł pisze do Koryntian, że byłby niczym, gdyby nie miał miłości Chrystusowej. Pełnia mądrości teologicznej oraz pełnia mocy Bożej przenoszącej góry, a także pełnia ofiarności ludzkiej wyrzekającej się wszystkiego na rzecz bliźnich – te rzeczy nie są tym miejscem, do którego prowadzony jest kościół. One mają towarzyszyć wierzącym, ale docelowym miejscem jest zamieszkanie w ludziach pełni Bożej, tj. Chrystusa i Jego cudownej niewysłowionej oraz niezgłębionej przez świat miłości. Nauczanie apostoła, jak też historia kościoła, wskazują na to, że zbór Pański może doznawać potężnej nadprzyrodzonej mocy Bożej, jak też wnikliwego biblijnego poznania i mądrości, ale jednocześnie może być on daleki od przeżywania w swoim sercu Chwały Pana, daleki od objawienia w sobie samym Chrystusa i Jego miłości, która jest ponad wszelkie poznanie. Dlatego apostoł Paweł, pochwalając Koryntian za ich dążenie do przeżywania darów Ducha Świętego, wskazuje im jednocześnie drogę doskonalszą, drogę dążenia do miłości Chrystusowej, która jest ponad wszelkie poznanie i doznanie. Tekst domyślnie wskazuje, że także w tamtych czasach droga ta była zakryta przed wieloma wierzącymi, którzy zamiast na nią wejść, próbowali swoją wiarę sprawować w oparciu o ciało, w oparciu o swoje „ja”. Wydaje się, że także dzisiaj droga ta jest całkowicie ukryta przed kościołem, który zapadł w laodycejski sen. Ale wierzę, że nastał czas, aby obudzić się. W moim sercu zabrzmiała trąba i nic nie jest w stanie jej uciszyć, nawet mój potężny lęk przed świętością Jahwe, nawet potężne trzęsienie mojego „ja”, które ostatnimi czasy w panice uciekało przed słusznym Bożym gniewem.

 

Paweł w tym fragmencie z listu do Efezjan opisuje też bardzo obrazowo, w jakim stopniu ma ogarnąć nas ta duchowa przemiana napełnienia Bogiem i Jego Chwałą, którą jest Chrystus Pan. Ten opis jest doskonały. Chyba już nie można na ludzki sposób oddać tego lepiej. Rzecz ciekawa, że apostoł tutaj wyraźnie nawiązuje do opisu Nowego Jeruzalem z księgi Objawienia; podaje jednak tutaj nie trzy, ale cztery jego wymiary. Pierwsze trzy: długość, szerokość i wysokość opisują fizyczny, zewnętrzny wygląd Świętego Miasta, do którego przyrównane jest fizyczne ciało chrześcijanina, w którym zamieszkuje człowiek. Zatem ta przemiana ma ogarnąć całą istotę wewnętrznego człowieka, którego granice wyznacza jego fizyczne ciało. Ten Boży podbój ma ogarnąć całe wnętrze wierzącego, umartwiając dokładnie jego grzeszną naturę poprzez objęcie swym całkowitym wpływem fizycznego ciała, w którego członkach mieszka to nasze ego. Inaczej mówiąc językiem matematycznym, Chwała Pana ma objawić się dokładnie w całej objętości ciała ludzkiego, podobnie jak w pełni objawiona jest w Nowym Jeruzalem. Jednakże to jeszcze nie koniec opisu przedstawionego przez Pawła! To duchowe poznanie i doznanie dotyczy naszego życie na ziemi, ale jest także jego czwarty wymiar. Nie jest nim jednak czas, ponieważ ma on początek i koniec, czyli jest ograniczony doczesnością. Jest to zatem wymiar wieczności Boga i Jego nieograniczonej głębiny, którą bada jedynie Duch Boży i On tą głębiną Boga wypełnia serca prawdziwych uczniów Chrystusa, ale też dąży do wypełnienia nią serc wszystkich Jego wyznawców. Jest to cel pracy Boga i jego sług apostołów. Ta cudowna łaska Bożego dzieła została dana każdemu według miary daru Chrystusowego, ale nie wszyscy otrzymali ją według tej samej miary. Jak napisane: „Kto otrzymał więcej, od tego będzie wymagało się więcej”. Dlatego od apostołów wymaga się bezwzględnej wierności, ponieważ oni otrzymali pełnię w Chrystusie i są jej szafarzami, szafarzami rozlicznej i ukrytej w Chrystusie łaski Bożej. Ci Boży słudzy są narzędziem w rękach Pana, które ma doprowadzić cały Jego lud do tej samej pełni łaski Bożej. Bóg prowadzi swój lud do miejsca, w którym głębiny miłości Chrystusowej są objawione w całej pełni. Czy zatem teraz możemy sobie wyobrazić, w jakim stopniu apostołowie mieli objawionego Chrystusa? W jakim stopniu grzech ciała musiał być umartwiony w uczniach Pana? Przecież Bóg nie toleruje nawet śladowej ilości ciała! Jego świętość całkowicie niweluje grzech. Krzyż wskazuje na stosunek Boga do grzechu i jego owoców. Czy zatem teraz możemy wyobrazić sobie realia duchowości, w jakiej żyli apostołowie Baranka, w których świętość Jahwe i Jego atrybuty (miłość i charakter), objawiały się w całej pełni? Czy możemy porównywać się z nimi w naszej wierze w Pana?

 

Pomimo wielkiego kontrastu w stopniu poznania Chrystusa pomiędzy apostołami a pozostałymi wierzącymi, Paweł wzywa zbór do życia i postępowania według Ducha, który został dany całemu kościołowi, chociaż Jego wpływ w kościele jest bardzo zróżnicowany. W Ef.4,3-6 Paweł wskazuje na obiektywne prawdy duchowe, dzięki którym kościół może osiągnąć jedność duchową z apostołami w poznaniu Chrystusa Pana. To co teraz napiszę, stanowi dla nas DOBRĄ NOWINĘ, która daje nadzieję nawet nieszczęsnej Laodycei. Tą dobrą wiadomością jest jedność kościoła z apostołami w Duchu Świętym, wszczepienie wszystkich w jedno Ciało Chrystusowe, którego głową jest sam Chrystus Pan. Jest On dla każdego wierzącego jedyną drogą do Boga Ojca. Jest to także ta sama wiara przekazana raz na zawsze świętym Baranka, którą jest święta osobista relacja z Trójjedynym Bogiem, wyrażona i potwierdzona przed całym stworzeniem tym samym chrztem wodnym, pochodzącym od Ojca, Syna i Ducha Świętego. Trwanie w tym wszystkim może doprowadzić nas do jedności z apostołami Baranka, do „jedności wiary i poznania Syna Bożego, do wymiarów pełni Chrystusowej, do objawienia w nas pełni miłości Chrystusowej, pełni Bożej, do wrośnięcia pod każdym względem w Chrystusa”. Czyli do wprowadzenia nas w to miejsce, o którym pisałem na początku. Jednak jak już zaznaczyłem, tylko łaska Pana, Jego moc i suwerenna święta wola może to uczynić. Zabiegi ciała nic nie mogą tutaj dodać. Jest to trudna prawda do przyjęcia, ale chyba powinniśmy schylić przed nią swoje czoła i kolana, zaprzestając przy tym ustawicznego uprawiania tekstualizmu, gdyż wiara jest darem Boga według Jego łaski. Pomimo tego otuchę mogą przynieść słowa apostoła Pawła: „Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen”.

 

W dalszych słowach omawianego przez nas fragmentu listu do Efezjan, apostoł Paweł objawia kolejne tajemnice Królestwa Bożego. Osiągnięcie jedności wiary z apostołami też ma swój cel i sens. Jest nim między innymi przygotowanie świętych do budowania Ciała Chrystusa. Jest to kolejna prawda pełna goryczy, którą musimy przełknąć. Zanim ta rzecz nie nastąpi w naszym życiu, nie będziemy należycie wyposażeni do budowania Królestwa Światłości na ziemi. Dlatego obecnie Świątynia Ciała Chrystusowego jest w tak opłakanym stanie. Inaczej mówiąc, chrześcijanie będą prawdziwie gotowi do budowania Świątyni Ciała Chrystusowego, gdy dojdą do jedności w wierze z apostołami. Aby to się stało, musi się najpierw dokonać w nas całkowite zewleczenie starego człowieka (naszego „ja”), a następnie przyobleczenie się w Nowego Człowieka. Zgodnie z tym co napisałem powyżej, nie można dojść do tego poprzez swoje wysiłki bycia lepszym. Ale wydaje się być pewnym, że jest to obiektywne przeżycie duchowe (jednorazowe lub pewien proces rozłożony w czasie), które wprowadza wierzącego w realność przeżywania śmierci i życia Chrystusa. W realność chodzenia w Duchu Świętym, w realność chodzenia w miłości Chrystusowej, w realność poruszania się w sercu człowieka pełni Bożej, Chwały Bożej, którą jest Chrystus Pan i Jego wspaniała miłość, bez czego apostołowie byliby niczym!!! Czyż nie jest to wspaniała nowina?! Ale jest także zła nowina. W odróżnieniu od pierwotnego zboru, dzisiaj nie widzimy ludzi, którzy by reprezentowali sobą duchowość apostołów. Nie znam nawet takich, którzy chociażby rozumieli to, kim byli i do czego dążyli uczniowie Baranka. Ten fakt napawa mnie wielkim smutkiem i nie rozumiem tego. Dlaczego Chrystus zabrał lub ukrył swoich apostołów? Przecież po swoim zmartwychwstaniu na nowo ich powołał do służby. Widzimy wielką troskę naszego Pana o swój kościół na przykład w rozmowie z Piotrem, gdy daje mu wyraźnie do zrozumienia, że przebaczył jego zaparcie się, i że znowu go powołuje do opiekowania się swoimi wyznawcami. Trzy razy Piotr usłyszał słowa łaski Pańskiej: „Paś owieczki me, synu paś”. I widzimy jak ten wspaniały sługa Boży wraz ze swoimi współ sługami, przejawiając w sobie Ducha Chrystusowego, czyni te same dzieła, które czynił osobiście Pan Jezus Chrystus. Syn Boży – Mesjasz – Zbawiciel Świata – Święty Bóg – swoją troskę o ludzi wyraził w czynach swojej mocy i to miało trwać do skończenia świata, jak powiedział: „Ja jestem z wami (apostołami i pozostałymi wierzącymi) do skończenia świata”. A czyż obecnie nie żyjemy na krawędzi czasów? Gdzie dzisiaj jest ta Chrystusowa troska o Ciało, którym jest kościół? To prawda, że grono dwunastu apostołów Baranka jest tak zwanym zamkniętym urzędem dwunastu, którego nie można powiększyć. Ale jest też inne znaczenie pojęcia apostolskiego. Grono dwunastu apostołów było później sukcesywnie powiększane. Pan powołał w ten urząd oraz w pozostałe cztery Pawła, Barnabę, Sylasa, Apollosa, Filipa, Szczepana i na pewno wielu innych swoich sług. Gdzie oni dzisiaj się podziali? Czy już nie są potrzebni dla współczesnego bogatego i na wskroś „chrześcijańskiego” społeczeństwa Europy? Panie i Boże nasz, dlaczego wydałeś swój lud w ręce współczesnych teologów (duchowych teoretyków)? Czyż nie przemawiają oni w duchu faryzejskim, pozbawionym Twojej świętej mocy i Pieczęci Ducha Świętego? Czy prawdziwe doktryny biblijne tak gorliwie głoszone mogą nas uleczyć, zbawić, przemienić i uzdrowić duchowo? Dlaczego pozbawiłeś nas prawdziwego duchowego Chleba z nieba? Przecież Ty sam Nim jesteś! Czy okażesz nam łaskę i zmienisz kiedyś tę sytuację, okazując swoją wielką troskę względem wybranych? Dawniej śmiało powiedziałbym, że to uczynisz, jednakże obecnie jestem bardziej skłonny zachować powściągliwość w szafowaniu Twoją świętą wolą, mój Panie. Jednakże już sam fakt, że usłyszałem w swoim sercu głos trąby – czyli to słowo, które staram się wiernie przekazywać, daje mi pewną nadzieję. Ty do mnie przemówiłeś, więc teraz ja do Ciebie wyrzekłem te słowa raz i zamilknę. Niech dzieje się wola Twoja – mój Panie – Jezu Chryste. Amen.

 

W świetle listów do Koryntian prześledzimy teraz zróżnicowanie w wierze apostołów oraz przeciętnych chrześcijan. Pozwoli nam to dostrzec, do czego powinniśmy dążyć jako kościół, a czego unikać. Wierzę, że pozwoli nam to także ujrzeć nasz obecny duchowy stan. Oby Pan ożywił to słowo w chociażby jednym sercu! Jest to moja gorąca prośba do Boga.

Zatem zwróćmy teraz naszą uwagę na listy do Koryntian. Oto, co apostołowie mówią o swojej wierze, o samych sobie:

 

My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego. W tym zwiastowaniu objawia się Duch i moc. Głosimy mądrość Bożą ukrytą, tajemną, w słowach których naucza Duch. Jesteśmy sługami Chrystusa i szafarzami tajemnic Bożych, dlatego wymaga się od nas pełnej wierności; jesteśmy budowniczymi Bożymi, współpracownikami Bożymi. Naszą godność apostolską potwierdzają takie znamiona, jak wszelka cierpliwość, znaki, cuda i przejawy mocy Bożej. Jednakże gdybyśmy nie mieli w sobie niewysłowionej miłości Chrystusa (pełni Bożej), bylibyśmy niczym. My jesteśmy jako najpośledniejsi, jakby na śmierć skazani, jako widowisko dla całego stworzenia. Jesteśmy głupi dla Chrystusa, słabi i w pogardzie. Cierpimy głód i pragnienie, jesteśmy nadzy i policzkowani, i tułamy się. Trudzimy się pracą własnych rąk, pomimo że mamy prawo żyć z waszych dóbr ziemskich. Błogosławimy naszych oszczerców znosząc prześladowania, modlimy się, gdy nam złorzeczą. Staliśmy się jak śmiecie tego świata, jak omieciny u wszystkich aż dotąd. Te wszystkie uciski, które znosimy, świadczą, że jest w nas moc Boża. Ona jest z Boga, a nie z nas. Zawsze nosimy na swoich ciałach śmierć Jezusa, aby i Jego życie na ciałach naszych się ujawniło. Zatem śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a objawiające się życie w was. Nie dajemy w niczym żadnego zgorszenia, aby służba nasza nie była zniesławiona.

 

A oto co apostoł mówi o Koryntianach:

 

Jeszcze jesteście cieleśni, bo na sposób ludzki postępujecie. Jest między wami zazdrość, kłótnia i pycha. Czy nie wiecie, że Duch Boży mieszka w Was i że jesteście Świątynią Bożą, budowlą Bożą? Już jesteście nasyceni, już wzbogaciliście się. Bez nas staliście się królami. Wyście rozumni w Chrystusie, a my głupi, wyście mocni, a my słabi. Wy jesteście szanowani, my w pogardzie. Wzbiliście się w pychę, zamiast się zasmucić i wykluczyć spośród siebie ludzi dopuszczających się wielkich grzechów. Wy sami krzywdzicie i szkodę wyrządzacie, i to braciom. Czemu raczej krzywdy nie cierpicie? Czemu raczej szkody nie ponosicie? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. Bądźcie naśladowcami naszymi. Starajcie się usilnie o większe dary łaski, a ja wskażę wam drogę doskonalszą (w domyśle: której jeszcze nie znacie albo o niej zapomnieliście). Dążcie do Miłości, która nigdy nie przemija i jest największa. Opamiętajcie się nareszcie i nie grzeszcie, albowiem niektórzy z was nie znają Boga.

 

Te dwa opisy wyraźnie ukazują kontrast w wierze apostołów oraz kościoła w Koryncie. Wiemy, że nie wszystkie zbory reprezentowały sobą koryncką duchowość, jednak i one musiały dążyć do jedności w wierze z apostołami, taki był cel wysiłków uczniów naszego Pana Jezusa Chrystusa. Zatem wydaje się oczywistym, który z tych opisów bardziej pasuje do współczesnej Oblubienicy Baranka. Złą nowiną jest fakt, jak już wspominałem wcześniej, że Pan Jezus nie dał nam dzisiaj swoich sług, którzy reprezentowaliby duchowość apostołów. Być może ukrył ich, podobnie jak kiedyś ukrył Eliasza, gdy panowała susza i głód. Pozostaje nam modlić się i mieć nadzieję, że Chrystus wróci do zboru wraz ze swoimi apostołami, a także wraz z aniołami chwały swojej. Amen.

Słowo to, które zostało spisane przeze mnie powyżej, umacnia we mnie przekonanie, że używane przez Pawła słowo „miłość” mieści w sobie w domyśle wielką głębię i ze względu na szacunek wobec Boga dobrze byłoby pisać je z wielkiej litery. Z tym pojęciem utożsamiony jest sam Chrystus i Jego święte atrybuty, sam Bóg Ojciec (Bóg jest miłością), pełnia Boża w człowieku. Zatem, gdy Paweł mówi do Koryntian, aby dążyli do miłości, ma na myśli zamieszkiwanie w nich pełni Bożej, wypełnienie ich całkowicie Bogiem. Jednak dla cielesnego kościoła słowo „miłość” ma inny wydźwięk. Jest ono odbierane jako pewne uczucie lub jak obecnie, jako decyzja czy postanowienie całkowitej i bezwzględnej przychylności wobec jakieś osoby. Także inne pojęcia biblijne cielesny zbór definiuje inaczej, niż apostołowie, bardziej na sposób ludzki, zrozumiały i dostępny dla zwykłego człowieka. Oto krótkie zestawienie tego, co napisałem powyżej – jak rozumieli pewne określenia apostołowie, a jak np. współczesny kościół.

 

Apostołowie:

Miłość – pełnia Boża w ludziach, pełnia Chrystusa i Jego miłości w ludziach;

Wiara – święta głęboka relacja i więź z Chrystusem, z której wszystko wynika i dla której wszystko jest możliwe; suwerenny dar łaski Bożej; 

Talenty – stale pomnażana Chwała Boża w ludziach; rozprzestrzenianie się pełni Bożej w sercach kościoła.

 

Kościół:

Miłość – uczucie, decyzja człowieka o przychylności do wszystkich;

Wiara – umysłowa pewność człowieka oparta o literę Słowa; nakierowanie przez człowieka swoich myśli na uwierzenie Bogu; wytwór woli umysłu człowieka;

Talenty – zdolności człowieka, naturalne i nadnaturalne, służące działalności kościoła.

 

Gdy sam czytam, co napisałem powyżej, jeszcze wyraźniej zaczynam dostrzegać przyczynę obecnego stanu kościoła – i to, dlaczego wszystkie kościoły, powstałe z ruchów przebudzeniowych, w końcu umierają, stając się organizacjami religijnymi działającymi w oparciu o możliwości cielesne człowieka. Duchowość kościoła zamiera, ponieważ jest brak sług Pana, którzy w duchu apostolskim objawialiby pełnię Chrystusową wewnętrznego człowieka, którzy wprowadzaliby kościół na wyżyny duchowej Chwały Pana, którzy znają drogę do pełni Chrystusowego Życia i Miłości, do pełni Bożej w Chrystusie. Którzy tą drogą sami tam weszli i przez to mogą także wprowadzić w to miejsce kościół powszechny – wprowadzić zbór Pański do realnego chodzenia w Duchu Świętym. Tą drogą jest ukryty od wieków krzyż. Za nim jest to wspaniałe miejsce, cel wędrówki zboru za Chrystusem i jego apostołami, prorokami, nauczycielami, ewangelistami i pasterzami. Oby Pan wypełnił to objawione słowo w życiu współczesnego kościoła. Może właśnie dlatego apostołowie nazywali siebie szafarzami tajemnic Bożych, zakrytych przed ludźmi cielesnymi i zmysłowymi. Bo tajemnice Boże to nie fakty teologiczne, ale realna obecność Pana w Jego Słowie, gdyż Bóg udziela Ducha bez miary. Bo mądrość Boża jest zakryta przed człowiekiem i jest dla niego głupstwem. Tą mądrością jest dzieło Golgoty. Amen.

 

HISTORIA PRAWDZIWA

(4 luty 2014)

 

Już wielokrotnie przekonywałem się, że Biblia nie jest księgą martwej religii, ale opisuje głównie życie – życie Bożych ludzi z ich umiłowanym Stwórcą. Już kilka razy w moich przesłaniach pojawiało się pytanie, co się stało z namaszczonymi sługami Pana? Gdzie są dzisiaj Jego apostołowie i pomazańcy? Dlaczego ich nie ma pośród nas? I oto dzisiaj rano, gdy wstałem, zostałem uświadomiony, że Słowo Boże odpowiada na moje pytania. Głęboko mnie to poruszyło. Okazuje się, że historia ze Starego Testamentu powtórzyła się w Nowym Prawie. To nie Bóg zabrał swoich pomazańców, ale to raczej kościół ich odrzucił, podobnie jak Izrael odtrącił swoich proroków, których posyłał Jahwe. To kościół zgotował sobie swój los, który jest naszym udziałem dzisiaj. Wiem, że apostołowie i inni pomazańcy, których sponiewierał świat oraz kościół, swoją koronę chwały odbiorą od Pana w niebie – to jest ich największa nagroda – nikt im jej nie zabierze. Jednakże chciałbym, aby to słowo było swojego rodzaju uczczeniem sług Pana także tutaj na ziemi. W świetle tego przesłania będziemy mogli jeszcze wyraźniej ujrzeć duchową kondycję współczesnego zboru. Mam nadzieję, że to przyczyni się w jakiś sposób do pokuty zboru Pańskiego. Zdaję się w tym wszystkim na łaskę naszego Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz na Jego moc. Amen.

 

Zatem oddajmy znowu głos samym apostołom. Zacznijmy od Piotra. W swoim drugim liście zapowiada, że wśród chrześcijan pojawią się fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił. Piotr przypomina, że podobnie było za czasów Izraela, wśród którego byli fałszywi prorocy. Wielu pójdzie za rozwiązłością tych ludzi, a droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z chciwości wykorzystywać będą wierzących przez zmyślone opowieści. Dalej apostoł wypowiada się w taki sposób, jakby ludzie ci już pojawili się w zborze.

To samo ostrzeżenie kieruje do kościoła apostoł Paweł. Pisząc do Tymoteusza swój list wyjawia, że Duch Boży wyraźnie mówi, iż w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich. Żegnając się na zawsze z wierzącymi z Efezu Paweł podejmuje ten sam temat powiadając, że wie, iż po jego odejściu wejdą między nich wilki drapieżne, nie oszczędzając ludu Bożego. Nawet spośród samych biskupów efeskich powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą. Te prorocze wizje apostołów zaczynają wyraźnie wypełniać się w życiu zboru w Koryncie. Oto widzimy apostoła Pawła, który toczy zacięty bój, aby Koryntianie wytrwali w prawdzie. Oto do tego zboru docierają pseudo apostołowie przynosząc inną ewangelię, głosząc innego Jezusa i wprowadzając do wspólnoty innego ducha. Ludzie ci bezpodstawnie przywłaszczają sobie autorytet apostołów. Ich mowa jest elokwentna, wyniosła, wychwalająca rzeczy zewnętrzne, ale zdradliwa. Ci fałszywi apostołowie, przybierający postać apostołów Chrystusa, wyglądają na bardzo wiarygodnych. Posiadają nawet listy uwierzytelniające. Szczycą się swoim hebrajskim pochodzeniem oraz efektywną pracą dla Pana. Paweł nazywa ich jednak pracownikami zdradliwymi, handlarzami Słowa Bożego. Są to fachowcy od reklamy, którzy potrafią sami siebie polecić. Cielesność Koryntian sprawia, że ludzie ci znajdują posłuch w kościele i dobry grunt dla swojej działalności. W wyniku tego w zborze pojawia się silna opozycja w stosunku do Pawła i jego współpracowników. Odwaga apostoła jako posłańca Chrystusa jest podważana. Słudzy Chrystusa są złośliwie pomawiani o to, że prowadzą cielesny sposób życia. Z treści listu wynika, że ci fałszywi arcyapostołowie, przeciwnicy Pawła, szczycili się swoimi wielkimi przeżyciami i doznaniami duchowymi oraz poznaniem, co musiało wywierać duże wrażenie na wierzących, którzy dążyli do zdobycia spektakularnych darów Ducha Świętego, aby tym sposobem podnieść swój autorytet i prestiż w społeczności. Dlatego Paweł, jakby w przystępie głupoty, napisał tak wiele przechwałek o swoich osiągnięciach i nadnaturalnych przeżyciach. W dyskusjach zborowników już jak slogany musiały przewijać się od dłuższego czasu wypowiedzi o Pawle tego typu: „Listy wprawdzie ważkie są i mocne, lecz jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego”. Z tego możemy wnioskować, że wygląd i mowa pseudo apostołów, którzy nawiedzili Korynt, musiały budzić ogólny podziw i uznanie. Zatem na różne sposoby próbowano zdyskredytować i ośmieszyć Bożego posłańca. Krytykowano jego mowę i ubiór, ośmieszano jego pokorę i śmiałość jako reprezentanta Chrystusa. Oczerniano go, że jest głupcem, a niektórzy być może uważali, że jest to prawdą. Paweł jednak nie poddawał się. Jego odpowiedź była rzeczywiście ważka. W swoich przechwałkach upodobnił się do arcyapostołów, których Koryntianie podziwiali i oznajmił, że to właśnie ci fałszywi słudzy Chrystusa są głupcami, a zbór w Koryncie chętnie ich znosi. W 2 Kor.11,20 Paweł wyraźnie objawia cel i charakter działalności fałszywych apostołów, zwracając się w taki oto sposób do ich zwolenników:

 

Znosicie bowiem:

Gdy was ktoś niewolnikami robi,

Gdy was ktoś wyzyskuje,

Gdy was ktoś łupi,

Gdy się ktoś wynosi,

Gdy ktoś was po twarzy bije.

 

Zatem zwróćmy baczną uwagę na poniższe podsumowanie. Apostoł Paweł, duchowy ojciec i założyciel zboru w Koryncie, uwierzytelniony przez Boga znakami, cudami i różnorodnymi przejawami mocy, z wielką siłą i zawziętością jest wypierany ze zboru w Koryncie. Całą sytuację komplikowało jeszcze i to, że wśród samych zwolenników apostołów Chrystusa także nastąpił rozłam. Jeden powiadał, że jest kefasowy, inny że apollosowy, drugi pawłowy, a jeszcze inny Chrystusowy.

Sytuacja apostoła Pawła w Koryncie może budzić zdumienie. To nie były czasy podobne współczesnym, gdzie Bóg powstrzymuje swoją cudotwórczą dłoń. Tam Pan objawiał swoją chwałę i moc na różne sposoby. A jednak wierzący zaczęli zwracać się w stronę świata. Zaczęli odrzucać i zasmucać Ducha Bożego i Jego apostołów oraz uprawiać religię ludzkiego „ja”. To musiało kiedyś doprowadzić do sytuacji opisanej w 3 liście Jana. Jest on bardzo krótki, ale jakże wymowny. Apostoł kieruje swoje pismo do wiernego Gajusa, który bez przerwy współpracuje z apostołami Chrystusa, przyjmując i goszcząc w swoim domu przechodnich wierzących. Służy to rozprzestrzenianiu prawdy, którą jest Boża Ewangelia. Jan wspomina także innego wiernego sługę Pana – Demetriusza. Jednakże w tych okolicach funkcjonuje także chrześcijański zbór, którego przewodnik nie uznaje autorytetu apostołów. Jest nim niejaki Diotrefes. Z wersetu dziewiątego wynika, że jest on samozwańczym przywódcą. Swoją pozycję zdobył między innymi poprzez złośliwe obmawianie apostołów Chrystusa. Swoją władzę próbował utrzymać poprzez izolowanie miejscowych wierzących od apostolskiej społeczności. Tych, którzy nie byli mu posłuszni i przyjmowali apostołów oraz innych wierzących, wyłączał ze zboru. Apostoł Jan próbował interweniować przez listy, ale Diotrefes skutecznie powstrzymywał jego działanie. I chociaż sługa Chrystusa zamierzał osobiście przyjść i przypomnieć złe uczynki Diotrefesa, jednak wyraźnie odczuwa się z treści listu, że apostołowie całkowicie utracili wpływ w tym kościele i działają całkowicie niezależnie. Werset jedenasty tego listu daje wyraźnie do zrozumienia, że Diotrefes nie widział Boga, chociaż przewodzi kościołowi. W taki mniej więcej sposób powstały współczesne kościoły pozbawione mocy i chwały Bożej. Zwróćmy uwagę na analogiczną sytuację w Izraelu. W dawnych czasach Jahwe posyłał do swojego ludu proroków. Przez pewien czas aktywnie działali oni w zborze Pańskim. Lecz Żydzi ich prześladowali i kamienowali. Wtedy Bóg na wiele lat przed przyjściem Chrystusa zabrał Izraelowi swoich pomazańców. Dopiero po około 400 latach pojawił się Jan Chrzciciel oraz Chrystus, ale Żydzi postanowili wyłączyć z synagogi każdego, kto uwierzy w Chrystusa. Tak starali się zastraszyć zbór Pański. Diotrefes postępował podobnie. Takie postępowanie kościoła musiało doprowadzić do tego, o czym napiszę poniżej.  

 

Chcę teraz nawiązać do tekstu z Ewangelii Mateusza 10,40. Kontekstem tego fragmentu jest cały dziesiąty rozdział oraz pierwszy werset rozdziału jedenastego. Mat.10,1 oraz Mat.11,1 są jakby cudzysłowem całego tekstu świadczącym dobitnie, że dotyczy on apostołów – uczniów Baranka. Cały tekst mówi o cenie prawdziwego uczniostwa Chrystusowego, o wymaganiach stawianych wierzącym, którzy chcą stać się uczniami Chrystusa na miarę apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli, których ustanawia sam Pan Jezus Chrystus. Już wcześniej o tym pisałem. Warto wgłębić się w ten tekst, jednakże nie o tym chcę tutaj pisać. Chcę zwrócić teraz naszą uwagę na to, że Mat.10,40 dotyczy w sposób szczególny samych apostołów – posłańców Chrystusa. Pan Jezus powiada o nich tak:

 

Kto was przyjmuje,

Mnie przyjmuje,

A kto mnie przyjmuje,

Przyjmuje tego, który mnie posłał!

 

Czy zdajemy sobie sprawę, co to oznacza dla kościoła? Jakie są konsekwencje dla zboru, który odsuwa od siebie apostołów i posłańców Chrystusa? Tacy wierzący odsuwają od siebie samego Chrystusa, a poprzez to także samego Boga Ojca. O Panie nasz! Wybacz nam, twojemu kościołowi, że odrzuciliśmy Twoich posłańców i zaczęliśmy postępować według naszych grzesznych serc i według naszych pożądliwości. W taki sposób zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie samemu, odrzucając Twoją miłość i Twoje panowanie pośród nas. Postąpiliśmy podobnie jak Izrael, gdy odrzucił Twoje królowanie nad sobą, gdy wzgardził Tobą, a zażądał ustanowienia nad sobą człowieka. Tak i nad nami dzisiaj panuje człowiek – ludzkie „ja”. Zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie i spotkała nas zasłużona kara. Odstąpiłeś od nas wydając nas w niewolę naszych ciał. Lecz teraz zmiłuj się nad nami, tak jak użaliłeś się nad niedolą swojego ludu Izraelskiego i poślij nam swoich wyzwolicieli, swoich sędziów – apostołów, którzy ogarnięci Duchem Pana i Jego mocą mogliby wyzwolić Twój kościół i odbudować w ten sposób duchowy Przybytek Ciała Chrystusowego. Panie proszę Cię nie zwlekaj! Przecież żyjemy na granicy czasów w świecie opanowanym przez ogromnego rudego smoka i jego rozwścieczoną armię. Nie wiele już pozostało im czasu, a nam potrzebna jest Twoja pomocna dłoń jak nigdy do tej pory. Wybacz nam nasz grzech i odmień czasy – prosimy Cię w imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

 

Kolejne wersety – 41 i 42 – jeszcze bardziej podkreślają, że Mat.10,40 dotyczy w sposób szczególny apostołów. Rzecz znamienna, sam Chrystus Pan, mówiąc o przyjmowaniu swoich sług, dokonuje wyraźnego podziału swojego kościoła na kilka grup ludzi:

 

- apostołów (Mat.10,40);

- proroków (Mat.10,41);

- sprawiedliwych (Mat.10,41);

- maluczkich, najmniej znaczących uczniów (Mat.10,42).

 

W podobny sposób dokonuje On także podziału zapłaty za przyjęcie poszczególnych swoich sług. Zatem jaką zapłatę otrzymają ludzie czy kościoły, które odrzucają apostołów lub proroków? Osobiście spotkałem się z sytuacją, w której występowanie jako prorok zostało poczytane za przewinienie. Okazało się, że prorok będący przywódcą współczesnego kościoła poczytany byłby jako zagrożenie dla zboru, dla jego funkcjonowania i jedności, a może także jako zagrożenie dla całej denominacji. Co za paradoks. Dlatego kościoły najczęściej pozbywają się takich ludzi. Czytając historię chrześcijaństwa, spotkałem się z przypadkiem, gdy przywódcy kościoła pozbyli się pomazańca Pańskiego, stawiając go w jednym szeregu z heretykami i odstępcami. Zaiste polityka kościoła prowadzi przywódców religijnych do różnych sposobów i metod pozbywania się niewygodnych osób. Jedną z nich był Jezus Chrystus – Jego ukrzyżowano! Zatem nie dziwi fakt, że jego apostołów spotyka ten sam los – nasz Pan zapowiadał to swoim uczniom. Kończąc to przesłanie, krótko scharakteryzujmy apostoła – posłańca Bożego:

 

- jest powołany osobiście przez Boga;

- kontynuuje posługę w miejsce Chrystusa na ziemi;

- kto go przyjmuje, przyjmuje samego Chrystusa;

- odpowiada za swoją służbę jedynie przed Bogiem;

- swoją służbą przejawia pełnię mocy Bożej;

- przejawia w sobie charakter Chrystusowy;

- wymaga się od niego całkowitego i bezwzględnego oddania Bogu,

  wierności i posłuszeństwa;

- jego całe życie, także prywatne, jest podporządkowane służbie Pańskiej;

- w swojej służbie nie może znać niczego, jak tylko Chrystusa, i to ukrzyżowanego;

- przez to w całej pełni przejawia się w nim życie i moc Chrystusa Zmartwychwstałego;

- tacy słudzy Pańscy zakładają i rozprzestrzeniają w sercach ludzi Królestwo Boże na

  ziemi.

 

Jak myślimy, czy dzisiaj, gdyby Pan Jezus posłał na nowo swoich posłów między ludzi, czy ci posłańcy zasiedliby w różnych związkach wyznaniowych układając plany, jak ewangelizować świat? Czy przyłączyliby się do różnych współczesnych przedsięwzięć religijnych kościoła? Czy zwróciliby się o pomoc do władz świeckich w celu umożliwienia lub ułatwienia im pracy? Czy sam Chrystus by to uczynił? Kto najbardziej sprzeciwiłby się ich służbie – świat czy kościół? Przecież Diotrefes ich nie uznawał! A czy współcześni przewodnicy uznaliby ich? Czy oddaliby w sposób całkowity i bezwzględny takim ludziom swoją władzę i wpływy? Czy ludzkie „ja” jest w stanie dać się zdetronizować? Jedyną radą na cielesność przewodników jest ogień krzyża. Ale czy oni poddadzą się i zechcą na nim zawisnąć?

ELIASZ …

(10 marca 2014)

A gdy nadeszła pora składania ofiary z pokarmów, prorok Eliasz przystąpił i rzekł: Panie, Boże Abrahama, Izaaka i Izraela! Niech się dziś okaże, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja twoim sługą i że według twego słowa uczyniłem to wszystko. Odezwij się, Panie, odpowiedz mi, a niech ten lud pozna, że Ty, Panie, jesteś Bogiem prawdziwym i że Ty odmienisz ich serca. Wtedy spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną i drwa, i kamienie, i ziemię, a wodę, która była w rowie, wysuszył. Gdy to cały lud zobaczył, padł na twarz, mówiąc: Pan jest Bogiem, Pan jest Bogiem!  (Król. 18:36-39)

 

Oto Ja posyłam mojego anioła, aby mi przygotował drogę przede mną. Potem nagle przyjdzie do swej świątyni Pan, którego oczekujecie, to jest anioł przymierza, którego pragniecie. Zaiste, on przyjdzie mówi Pan Zastępów. (Mal. 3:1)

 

Oto Ja poślę wam proroka Eliasza, zanim przyjdzie wielki i straszny dzień Pana, i zwróci serca ojców ku synom, a serca synów ku ich ojcom, abym, gdy przyjdę, nie obłożył ziemi klątwą. (Mal. 3:23-24)

 

On (Jan Chrzciciel) to pójdzie przed nim (przed Panem Jezusem) w duchu i mocy Eliaszowej, by zwrócić serca ojców ku dzieciom, a nieposłusznych ku rozwadze sprawiedliwych, przygotowując Panu lud prawy. (Łuk. 1:17)

 

I oto dwaj mężowie rozmawiali z nim (z Panem Jezusem), a byli to Mojżesz i Eliasz, którzy ukazali się w chwale i mówili o jego zgonie, który miał nastąpić w Jerozolimie. (Łuk.9:30-31)

 

To jest ten, o którym napisano: Oto Ja posyłam posłańca mego przed tobą, który przygotuje drogę twoją przed tobą. […] Jeżeli zaś chcecie to przyjąć, on (Jan Chrzciciel) jest Eliaszem, który miał przyjść. (Mat.11:10.14)

 

I pytali go uczniowie, mówiąc: Czemu więc uczeni w Piśmie powiadają, że wpierw ma przyjść Eliasz? A On, odpowiadając, rzekł: Eliasz przyjdzie i wszystko odnowi. Lecz powiadam wam, że Eliasz już przyszedł i nie poznali go, ale zrobili z nim, co chcieli, tak i Syn Człowieczy ucierpi od nich. Wtedy zrozumieli uczniowie, że mówił do nich o Janie Chrzcicielu. (Mat. 17:10-13)

 

Pytali go też, mówiąc: Cóż to mówią uczeni w Piśmie, że Eliasz ma przyjść pierwej? A On im odrzekł: Eliasz wprawdzie przyjdzie najpierw i wszystko naprawi; ale jakże napisano o Synu Człowieczym? Musi wiele ucierpieć i za nic być poczytanym, ale powiadam wam, że i Eliasz przyszedł, i uczynili mu, co chcieli, jak o nim jest napisane… (Mar. 9:11-13)

We współczesnym świecie chrześcijańskim powstało zamieszanie wokoło osoby Eliasza. Wersety przytoczone przeze mnie wydają się wyraźnie ukazywać, kim był Eliasz zapowiadany w proroctwach i jaka była jego misja. Tym Eliaszem był Jan Chrzciciel – uczniowie Chrystusa wyraźnie to pojęli. Jednak te same wersety Pisma wydają się stwarzać przesłankę, że przy końcu czasów, przed powtórnym przyjściem Pana Jezusa Chrystusa na Ziemię, Bóg znowu pośle do swojego ludu Eliasza, aby przygotował on kościół na ponowne przyjście Mesjasza – Syna Bożego.

 

 

W historii kościoła dawniejszego, jak też współczesnego, pojawiają się ludzie lub grupy wierzących, którzy mówiąc o sobie samych w swoim nauczaniu nawiązują w jakiś sposób do rzekomego ponownego przyjścia Eliasza, co wzbudza duże kontrowersje w zborach. Według mnie wystąpienia te są bardzo wymowne i przekonywujące do tego, abyśmy dzisiaj nie poprzestawali na współczesnej duchowości kościoła, ale dążyli do duchowości apostolskiej, do jedności wiary z apostołami Baranka (pisałem o tym poprzednio). Jeżeli już  nowotestamentowi Koryntianie z łatwością przyjmowali innego ducha, inną ewangelię i innego Chrystusa, to czyż może nas dziwić, że podobne rzeczy dzieją się współcześnie. Obecnie wydaje się, że wszyscy reprezentują sobą koryncką duchowość. Mówią językami, prorokują, przeżywają nawrócenie albo się z tym identyfikują lub zgadzają. Doktryna już nie jest problemem. Łatwo jest zmieniana w celu osiągnięcia określonego celu. Jeśli się tak dzieje, to czym się różni dzisiaj prawdziwa Oblubienica Baranka od tej fałszywej? W takiej sytuacji kościoły i wszyscy wierzący nurtu ewangelicznego rzeczywiście mogą się nie ostać i mogą być wchłonięci przez kościoły tradycyjne, a w konsekwencji tego przez kościół ogólnoświatowy. Jest to tym bardziej prawdopodobne, ponieważ aktywność przewodników zborów nurtu ewangelicznego wyraźnie zmierza do współpracy z kimkolwiek w celu … Właśnie, w jakim celu oni to robią? Kiedyś byłem świadkiem, jak jeden z pastorów zadał podobne pytanie, do czego to wszystko zmierza i jaki jest tego cel, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Został nie zrozumiany przez szacowne grono przywódców tej denominacji. Dlatego według mnie w dzisiejszych czasach szczególnie aktualne jest sparafrazowane wezwanie apostoła Pawła: „Idźcie drogą doskonalszą, dążcie do pełni miłości Chrystusowej, której nie można podrobić, dążcie do duchowości, którą przejawiamy my – apostołowie Pana, dążcie do zamieszkiwania w człowieku pełni Bożej”.

 

 

Czasy ostateczne, w których żyjemy, są bardzo skomplikowane pod względem duchowym i na miejscu jest pytanie, kto się może w tym wszystkim ostać? Dlatego pilnym jest, aby kościół znowu mógł dostrzec różnicę między sprawiedliwym a bezbożnym, jak to miało miejsce przy jego narodzinach. Aby się to stało, musi zaistnieć na nowo w kościele duchowość apostolska, której szatan nie będzie w stanie podrobić. Nie mówię tutaj li tylko o znakach, cudach i dobroczynności. To mieli Koryntianie, a nawet niektóre współczesne kościoły doznają tych rzeczy. Mówię o drodze doskonalszej, na którą wskazywał Koryntianom apostoł narodów, a której oni nie znali lub o niej zapomnieli. Podobnie jest z nami dzisiaj. Zatem powtarzam, muszą pojawić się słudzy Boży, którzy będą usługiwać w duchu i mocy apostolskiej. W tej światłości kościół bez większych problemów ujrzałby duchowe odstępstwo i zwiedzenie, duchowe nieposłuszeństwo Bogu. Jednakże wiem, że Pan może w inny sposób ocalić swój lud przed upadkiem. Bóg nie jest bezradny ani ograniczony. Według mnie, to wszystko, co dzieje się obecnie w kościołach, jest sądem Chrystusowym nad cielesnym chrześcijaństwem. Nasz Pan jest wojownikiem. On walczy z bezbożnością i pożądliwością w swoim domu. Za to niech będzie Mu chwała i cześć w imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Amen.



Przyjrzyjmy się zatem teraz tekstom, które przytoczyłem na początku. Dotyczą one działalności Eliasza. Był nim na pewno Jan Chrzciciel. Jego zadaniem było między innymi zwrócić serca ojców ku synom, a synów ku ojcom. Anioł mówiący te słowa do Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela, ujął to trochę odmiennie. Powiedział tak: „by zwrócić serca ojców ku dzieciom, a nieposłusznych ku rozwadze sprawiedliwych, przygotowując Panu lud prawy”. Zwiastowanie Eliasza zawsze nawoływało do pokuty i powrotu do Boga. Co wspólnego zatem ma z tym wszystkim jedność czy pojednanie między ojcami i dziećmi? Czy dotyczy to połączenia kościołów? Właściwie, o co w tym wszystkim może chodzić? O jakim pojednaniu może być tu mowa? Czy ono może uczynić kościół prawym w oczach Pana? Wypowiedź anioła utożsamia nieposłusznych z dziećmi, a sprawiedliwych z ojcami. Apostoł Jan wydaje się to potwierdzać:

 

Piszę wam, dzieci, gdyż odpuszczone są wam grzechy dla imienia Jego, piszę wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Piszę wam, młodzieńcy, gdyż zwyciężyliście złego. Napisałem wam, dzieci, gdyż znacie Ojca. Napisałem wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Napisałem wam, młodzieńcy, gdyż jesteście mocni i Słowo Boże mieszka w was, i zwyciężyliście złego. (1 Jan. 2:12-14)

 

Dzieci, to ludzie, którzy poznali Ojca i odpuszczono im winy, to ci, którzy byli Mu kiedyś nieposłuszni. Młodzieńcy także przeszli tę samą drogę, ale doznali też utwierdzenia i zwycięstwa w potyczkach z szatanem. Natomiast ojcowie to ci, którzy z dawien dawna znali bardzo dobrze Ojca i zawsze byli Mu posłuszni. Zatem Eliasz był osobą, która miała naprawić relacje między ojcami a dziećmi, które z jakiegoś powodu zostały zniszczone. Chciałbym, abyśmy teraz w kontekście tego zdania przyjrzeli się najpierw historii Izraela, a po wtóre historii kościoła Chrystusa.

 

Czytając Stary Testament nie sposób nie zauważyć bezustannej wewnętrznej walki ludu Izraelskiego z jego prorokami, duchowymi ojcami. Ci ostatni zawsze znali bardzo dobrze swojego Pana i byli mu przeważnie wierni. Izraelici zaś często opuszczali swojego Boga i stali w opozycji do jasnowidzów (kiedyś tak nazywano proroków). Ciało zawsze walczyło z Duchem. W czasach szczególnie trudnych, gdy groziło całkowite wyniszczenie sług Pana, gdy Izebel i jej ohydna religia brały górę nad wyznawcami Jahwe, Pan postawił Eliasza, którego wyzwanie prorokom Baala na nowo zwróciło serca całego ludu w stronę Pana. Ludzie mogli poznać na nowo Boga swoich proroków, Boga Eliasza, Elizeusza i innych posłańców Jahwe. To było pojednanie w łonie ludu Izraela polegające na doświadczeniu na nowo mocy i chwały Pana, którego ojcowie Izraela – prorocy, zawsze znali, w odróżnieniu od nieposłusznego zboru i jego przywódców. To wzajemne zbliżenie obu stron doprowadziło do zaprzestania wymordowywania posłańców Pana Zastępów. Jednakże te liczne odstępstwa Izraela od Pana i prześladowania proroków, którzy, jak zaznaczył Pan Jezus, ginęli przeważnie w sercu Izraela, w Jerozolimie, doprowadziły ostatecznie do tego, że Pan na wiele lat zabrał ludowi Bożemu swoich posłańców. Aż do przyjścia Jana Chrzciciela ludzie zostali poddani ich cielesności, ich nieposłusznym sercom opanowanym przez ludzkie „ja”. Z jakże wielkim poruszeniem nasz Pan mówił o swoim nieposłusznym ludzie:

 

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że budujecie grobowce prorokom i zdobicie nagrobki sprawiedliwych, i mówicie: Gdybyśmy żyli za dni ojców naszych, nie bylibyśmy ich wspólnikami w przelaniu krwi proroków. A tak wystawiacie sobie świadectwo, że jesteście synami tych, którzy mordowali proroków. Wy też dopełnijcie miary ojców waszych. Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? Oto dlatego Ja posyłam do was proroków i mędrców, i uczonych w Piśmie, a z nich niektórych będziecie zabijać i krzyżować, innych znowu będziecie biczować w waszych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. Aby obciążyła was cała sprawiedliwa krew, przelana na ziemi, od krwi sprawiedliwego Abla aż do krwi Zachariasza, syna Barachiaszowego, którego zabiliście między świątynią a ołtarzem. Zaprawdę powiadam wam, spadnie to wszystko na ten ród. Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie byli posłani, ileż to razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz zgromadza pisklęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście! (Mat. 23:29-37)

 

Ten fragment bardzo jaskrawo ilustruje rozdarcie między ojcami a dziećmi. Pojawienie się w Izraelu Eliasza miało znowu tę sytuację uzdrowić. Jan Chrzciciel działał w kierunku nawrócenia i pokuty ludu Bożego, ale też w kierunku pojednania między ludem Pana a Jego posłańcami. Ziemska działalność Chrystusa zaowocowała zrodzeniem z Ducha Świętego nowego ludu Bożego – ludu prawego w oczach Pana. Ale to nie wszystko. Jahwe w osobie Chrystusa, wracając do swego ludu, ponownie dał mu swoich pomazańców – ojców, nazywając ich apostołami. Dzięki jedności w Duchu Świętym, który tym razem został dany całemu ludowi, nastąpiło pojednanie między ojcami a dziećmi. Jest to charakterystyczne dla duchowego odrodzenia ludu Bożego. Dlatego kościół został zrodzony na fundamencie proroków i apostołów, a jego opoką, na której wszystko stoi, jest sam Jahwe, Syn Boży, Jezus Chrystus, nasz Pan. Amen.

 

Prorocy zapowiadali przyjście Chrystusa i z daleka widzieli Jego dni, a apostołowie świadczyli, że te proroctwa wypełniły się w Jezusie Chrystusie. Oni wszyscy, jedni i drudzy, są sługami wysłanymi (wysyłanymi) przez Chrystusa i stoją w jednym szeregu, w jedności Ducha i śmiem powiedzieć, że stoją w jedności wiary. W takim samym stopniu znali Pana Zastępów. Tylko zwykły lud Boży, jego królowie i kapłani zazwyczaj byli w opozycji do Jahwe i Jego sług. Działalność Eliasza w osobie Jana Chrzciciela tę sytuację zmieniła. W Chrystusie nastąpiło obopólne pojednanie w zborze Pańskim poprzez doznanie na nowo chwały Bożej. Jednak lud Boży Nowego Przymierza zaczął z jakiegoś powodu wchodzić na tę sama drogę, którą zazwyczaj szedł jego starszy brat, Izrael. Z czasem chrześcijanie, zamiast żyć i umacniać się w Duchu Bożym i Jego łasce, zaczęli uprawiać na nowo religijność ciała – ludzkiego „ja”, religijność uczynków bez mocy Pana. Była to tym razem religia już nie żydowska, ale chrześcijańska. Ta aktywność ludzkiego „ja” w zborze spowodowała znowu pojawienie się konfliktu tym razem w Ciele Chrystusa, konfliktu między zwykłymi wierzącymi a pomazańcami Pana – Jego apostołami, prorokami, nauczycielami, pasterzami i ewangelistami. Słudzy Baranka zawsze byli wierni swojemu Panu i nigdy go nie zdradzali. Tak też się stało teraz. Jednak ta ich wierność i posłuszeństwo wobec Boga spowodowały nasilającą się opozycję ze strony cielesnego kościoła. Rozpoczęła się prawdziwa batalia. Poprzednio opisywałem, w jaki sposób apostoł Paweł z wielką determinacją walczył o Koryntian. Ze smutkiem należy stwierdzić zgodnie z prawdą, że ludzie ostatecznie odrzucili apostołów i proroków Baranka, udając się w swoją egoistyczną wędrówkę do ziemi obiecanej, przez co Duch Pana został znieważony i zasmucony. A przecież to On, Duch Pana, przyszedł do kościoła jako Pocieszyciel. Przejął On na Ziemi posługę Chrystusa. Jednak cielesność i upór kościoła sprawiły, że Pan ograniczył działanie swojego Ducha, gdyż został On bardzo zasmucony i znieważony. Jedyną przeszkodą w niszczeniu przez Boga królestwa szatana okazał się znowu lud Boży. Co za paradoks! Dlatego też Pan ostatecznie znowu zabrał swojemu ludowi pomazańców Bożych – tym razem apostołów oraz innych swoich sług, którzy reprezentowali duchowość oraz poznanie apostołów i proroków. Ponownie nastąpił rozdźwięk i niezgoda między ojcami i synami. Tak naprawdę obecnie kościół pozbawiony jest ojców. Pozostały tylko dzieci, które są miotane poprzez różne doktryny teologiczne oraz moce demoniczne, wobec których kościół jest bezsilny. Zbór pozbawiony swoich ojców, w batalii o zachowanie wiary, obwarował się murami teologii i zaczął trzymać się jej za wszelką cenę. Szatan chytrze uczynił to samo. Zaczął działać w oparciu o prawie identyczną teologię oraz identyczne przeżycia duchowe, które posiada obecny zbór. I sytuacja stała się naprawdę nie wesoła.

 

Smutnym jest fakt, że gdy pojawił się Eliasz w osobie Jana Chrzciciela, współcześni mu przywódcy Izraela uważali się nadal za niewinnych i sprawiedliwych przed Panem, i ostatecznie znowu odrzucili proroka Bożego, a także samego Mesjasza, któremu Jan utorował drogę. Bez cienia wątpliwości jestem przekonany, że gdyby dzisiaj Pan znowu posłał do swojego zboru Eliasza, współcześni przywódcy religijni tak samo by go przywitali, jak za czasów apostolskich. Ponieważ dzisiaj kościół w swoich własnych oczach także uważa się za sprawiedliwego i niewinnego, i nawet mu na myśl nie przychodzi, że mogłoby być inaczej, chociaż tak naprawdę żyje z dala od chwały Pana. Zamienił ją na subiektywne duszewne przeżycia i emocje, a nawet na charyzmatyczne dary. Zadowolił się darami Bożymi, ale odrzucił ich Dawcę oraz Jego sługi. Zapomniał o nich całkowicie.

 

Kościół został założony na fundamencie proroków i apostołów. Jednakże ta budowla jest dzisiaj w stanie rozpadu, ponieważ odrzuciła swoje fundamenty. Kościół twierdzi, że stoi na opoce, na Chrystusie. Ale nie można postawić domu na skale z pominięciem solidnych fundamentów. Nie taka jest kolejność budowania według Bożego postanowienia. Przyjście ponowne Eliasza oznaczałoby odnowienie i odbudowę duchowej Świątyni Ciała Chrystusowego począwszy od jej fundamentów. A to oznaczałoby ponowne pojawienie się grupy wierzących charakteryzujących się wiarą typowo apostolską – apostolskim poznaniem Chrystusa Pana. Ta działalność Eliasza znowu doprowadziłaby lud Boży do pokuty i nawrócenia, co jednoznaczne byłoby z przyjęciem lub zaakceptowaniem duchowości apostołów Baranka; doszłoby znowu do pojednania ojców i dzieci. Doszłoby znowu do duchowej jedności i miłości poprzez doznanie i poznanie Pana. Przecież taki kościół Chrystus chce zastać, gdy przyjdzie, aby go zabrać. Czy tak się stanie? Czy powstanie znowu trzecia grupa ludzi, którzy będą znali Boga tak, jak apostołowie i prorocy? Czy znowu przyjdzie Eliasz, by wszystko odnowić i przygotować drogę Chrystusowi?

 

       Mam nadzieję, że się mylę, ale po ludzku mówiąc, jestem tego zdania, że Eliasz nie przyjdzie i nie dokona tak wielkiej odnowy, jaka była za czasów Jana Chrzciciela. Uważam tak, ponieważ po pierwsze Chrystus nie zadawałby pytania, czy znajdzie wiarę, gdy ponownie przyjdzie. Po drugie uważam, że ludzie całkiem zawiedli Boga i nie zasługują na kolejną Jego łaskę. Jesteśmy niegodni Jego dobroci! Bardzo prawdopodobnym jest, że Pan przy końcu czasów inaczej tę sprawę rozwiąże. W przeciwieństwie do tego mam jednak nadzieję, że pomimo wszystko pojawią się słudzy Pana, których wiara będzie identyczna, jak apostołów i proroków. I ci ludzie będą głosić po całej ziemi Ewangelię na świadectwo wszystkim narodom, Ewangelię, w centrum której będzie stał zapomniany przez wszystkich stary szorstki krzyż. I chociaż ludzie ogólnie okazali się niewierni, jednak Chrystus okaże się wierny i zbawi swój umiłowany kościół. Przecież oddał za niego swoje życie, cierpiąc na krzyżu Golgoty. On to uczyni na swój sposób, którego nikt nie zna, ani ludzie, ani aniołowie, ani szatan i jego zastępy. Boża mądrość tego dokona – Pan dokończy dzieła, które sam rozpoczął w wieczności. Amen. Przyjdź Panie Jezu! Amen.

 

 

Kontakt:

laodycea21wieku@gmail.com